Dzisiaj
mam dla Was recenzje trzech książek.
Zacznę od tej najbardziej lekkiej, łatwej i przyjemnej. Książka idealna na letnie wieczory, do czytania na plaży albo na łące. Zdecydowanie wprawia w dobry nastrój. Jest dosyć przewidywalna, ale to zaliczyłabym na plus. Nie zawsze trzeba czytać literaturę „z górnej” półki. Dom na plaży Jane Green, to relaks w czystej postaci. Początkowo poznajemy losy bohaterów, kawałek po kawałku, każdą postać Oczywiście można się tylko domyślać, że ich losy się połączą. Akcja się rozwija, pojawiają się problemy, ale koniec końców – wszystko kończy się dobrze.
Zacznę od tej najbardziej lekkiej, łatwej i przyjemnej. Książka idealna na letnie wieczory, do czytania na plaży albo na łące. Zdecydowanie wprawia w dobry nastrój. Jest dosyć przewidywalna, ale to zaliczyłabym na plus. Nie zawsze trzeba czytać literaturę „z górnej” półki. Dom na plaży Jane Green, to relaks w czystej postaci. Początkowo poznajemy losy bohaterów, kawałek po kawałku, każdą postać Oczywiście można się tylko domyślać, że ich losy się połączą. Akcja się rozwija, pojawiają się problemy, ale koniec końców – wszystko kończy się dobrze.
Moja
ocena: 7,5 / 10 za słoneczne opisy, oderwanie czytelnika od
rzeczywistości i uśmiech na twarzy podczas czytania.
Kolejne
dwie książki będą zdecydowanie mniej słoneczne. Szczerze mówiąc
u Kurta Wallandera ciągle wieje wiatr, pada śnieg lub deszcz, i jak
to w Skandynawii, w jesienne, czy zimowe dni, jest ciemno i trochę
depresyjnie. Druga dzisiejsza recenzja dotyczy książki Morderca
bez twarzy Henninga Mankella.
Książki z serii z Kurtem Wallanderem zaczęłam czytać jakoś od
środka, ale nie ma to większego znaczenia. Niby jest zachowana
chronologia, ale autor tylko wspomina, że Wallanderowi przytrafiło
się to, czy tamto. Nigdy nie podaje rozwiązania, więc można
czytać i człowiek nie dowie się, jaki był wynik poprzedniego
śledztwa w innej książce.
Morderca
bez twarzy to pierwsza książka
z serii z Kurtem Wallanderem. Jeszcze dosyć młody facet, właśnie
się rozwodzi, ma problemy z córką, ogólnie życie prywatne wali
mu się w gruzach. Jak to w życiu bywa, nikt wtedy nie daje Ci
wolnego od pracy, więc Wallander stara się jakoś łączyć jedno z
drugim. Za co uwielbiam książki Mankella? Za to, że główny
bohater jest ludzki. Ma słabości, coraz bardziej lubi alkohol, na
przemian upada i wstaje, czasami jest strasznie gderliwy. I w tym
wszystkim budzi sympatię. Sama książka ma wątek główny, ale
żeby nie było czytelnikowi za łatwo, autor dokłada nam jeszcze
parę tropów dodatkowych i wielu podejrzanych. Motywem przewodnim
jest brutalne morderstwo, jednak w tle pojawia się rasizm, relacje
policja a dziennikarze plus presja opinii publicznej. A na koniec
rozwiązanie. Kiedy czytam kryminały, lubię obstawiać zakończenie.
U Mankella wcale nie jest tak łatwo trafić. Tym razem mi się nie
udało. Zakończenie jest... przeczytajcie sami, myślę, że Was
zaskoczy.
Moja
ocena: 9 / 10. Książka na początku potrzebuje chwili, żeby się
rozkręcić. Gdyby nie to, byłoby pełne 10. Także nie zrażajcie
się, tą książkę warto przeczytać.
Z
półki w bibliotece zdjęłam drugą książkę Mankella,
Niespokojny człowiek.
Kiedy zaczęłam czytać, okazało się, że jest to ostatnia książka
z serii o Wallanderze. Tak więc po początku, przeskoczyłam na
koniec. Od czego mogę zacząć Wam opis książki... Od tego, że
jest to bezapelacyjnie najlepsza książka Mankella, jaką na razie
przeczytałam. Po prostu ją wchłonęłam. Mogłam czytać ją w
nocy, potem chodzić niewyspana. Nieważne! Książka wciąga. Ta
książka ma też dla mnie coś osobistego. Na razie pominę wątek kryminalny, bo obok niego w książce równie ważny jest sam
Wallander i jego rozmyślania o przemijaniu i o życiu. W tej książce
Kurt ma już na karku sześćdziesiątkę i zaczyna robić rachunek
sumienia. To czasami wzrusza, przynajmniej mnie, bo mój tata jest w
podobnym wieku i niektóre przemyślenia Wallandera odnosiłam do
niego. To wszystko sprawia, że Niespokojny człowiek jest
momentami smutny, ale i bardzo prawdziwy, bo wierzę że każdego z
nas dopadnie prędzej czy później strach przed starością i myśl,
że koniec życia depcze nam po piętach.
A
teraz sama treść. W
Niespokojnym
człowieku
Wallander prowadzi prywatne śledztwo zaginięcia rodziców partnera
Lindy, swojej córki. Książka ma trochę wątek szpiegowski, powoli
wychodzą na jaw coraz nowe fakty, które obracają
dotychczasową fabułę o kilkadziesiąt stopni, a czasem odwracają
ją do góry nogami.
Literaturę
skandynawską trzeba lubić. Jest mroczna, pochmurna, czasami
człowiek ma wrażenie, że wszyscy w Skandynawii powinni mieć z
automatu depresję. I kiedy czytam opisy pogody, to jakbym czytała o
moich rejonach, gdzie mieszkam. Faktycznie, nawet blisko mi do Ystad,
rzut beretem przez Bałtyk, ale łapiemy się na taką samą pogodę.
Dobrze, że mamy lato!
Moja ocena: 10!/10. Polecam!
I na koniec Jak to robią twardzielki Marioli Zaczyńskiej. Książkę odłożyłam po przeczytaniu paru stron. Niestety nie podszedł mi sposób pisania autorki. Być może kiedyś zrobię kolejne podejście.
0 komentarze:
Prześlij komentarz